Pyrkon do niedawna był największym wydarzeniem popkulturalnym w naszym kraju. Poprzednia edycja zgromadziła blisko 44 tysiące uczestników, co było kolejnym z rzędu rekordem tego wydarzenia. W tym roku festiwal zaliczył lekki spadek, ściągając do Poznania 43 tysiące fanów fantastyki, cosplayu, komiksu czy gier komputerowych. Z czego wynikała mniejsza ilość uczestników? Czym Pyrkon zaskoczył nas tym razem? I przede wszystkim, czy warto wybrać się na kolejną edycję, która odbędzie się już 26-28 kwietnia 2019 roku? Sprawdźmy!

Przed festiwalem…

Jak co roku, tradycją jest mniejsza lub większa „afera” wokół Festiwalu Fantastyki Pyrkon. A to wanna pełna kostek (z półnagą kobietą), a to Gazeta Wyborcza napisze kilka niepochlebnych słów, a to brak funduszy na opłacenie specjalisty – grafika. Tym razem padły oskarżenia o nieprawne użycie grafik w celach marketingowych. Sprawa jednak najprawdopodobniej skończyła się ugodą między artystą a organizatorem – klubem fantastyki Druga Era.

Cena akredytacji wzrosła względem poprzednich lat i to wcale niemało, gdyż z 80 zł do 119 zł za trzy dni. Jednodniowe bilety zaliczyły podobny wzrost, na przykład sobota, która podrożała o 24 zł. Dodatkowo w Warszawie odbywały się Warszawskie Targi Książki wraz z całą gamą wydarzeń towarzyszących, o czym pisaliśmy choćby w naszym przedostatnim Poniedziałkowym Flashu Konwentowym, a zaledwie miesiąc wcześniej odbył się Warsaw Comic Con Spring Edition, który ściągnął do Nadarzyna ponad 56 tysięcy uczestników.

To są prawdopodobnie główne przyczyny braku kolejnego rekordu zaliczonego przez Pyrkon. A Wy dlaczego nie przyjechaliście na festiwal?

Czas – start!

W tym roku na cele festiwalu przeznaczono aż osiem budynków (11 osobnych pawilonów). Podzielono je na strefę wystawców, hale sypialne (sleeproomy), blok gier elektronicznych, aulę oraz sale prelekcyjne, gdzie odbywały się spotkania z najważniejszymi gośćmi i konkurs Maskarada, gastronomię i hale wystawowe z Gamesroomem, Strefą Fantastycznych Inicjatyw czy Blokiem Dziecięcym.

akredytacje na Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2018

Stanowisko akredytacyjne znajdowało się tylko od strony północnej, a nie, jak w zeszłych latach, w kilku miejscach. Niestety, okazało się to być sporym utrudnieniem, gdyż trzeba było obejść cały kwartał terenu Międzynarodowych Targów Poznańskich, ponieważ wejście od strony dworca stanowiło jedynie przejście dla osób już zaakredytowanych. W pakiecie zawierał się papierowy identyfikator w gumowym holderze na smyczce oraz drukowany w formacie A4 informator z mapkami, programem atrakcji oraz najważniejszymi informacjami. Niestety, opisów poszczególnych punktów programu nie było. Organizatorzy postawili raczej na używanie aplikacji mobilnej, w której mogliśmy przejrzeć dokładniejsze informacje. Nie było też opasek na rękę, więc można było bez większych problemów wymieniać się identyfikatorami, a nawet je wypożyczać, lecz w przypadku zgubienia (a o to niestety nietrudno) trzeba było zakupić nową akredytację. Zdecydowanie wolę mieć na ręku opaskę i nie martwić się utratą wejściówki, niż pokładać nadzieję w czymś, co bardzo łatwo zniszczyć czy zgubić i nawet nie zauważyć tego braku.

Opis miejsca: Czteropak

Postaram się zwięźle i jednocześnie wyczerpująco opowiedzieć o tym, co czekało nas w poszczególnych halach i budynkach. Zaczniemy od tego najbardziej wypchanego atrakcjami, który składa się właściwie z czterech hal i popularnie nazywany jest Czteropakiem.

model star wars na Pyrkonie 2018

Pierwsza część – hala o numerze 8 – mieściła w sobie wystawy artystów. Mogliśmy tu ujrzeć piękny mural z logiem Pyrkonu malowany przez zdolnego twórcę, zdjęcia portretowe w stylu steampunkowym, modele i figurki z popularnych serii (głównie Star Wars) czy też model rozbitego statku naturalnych rozmiarów. Widziałem też ciekawe obrazy 3D (coś między obrazem a rzeźbą) kobiecych postaci oraz kantynę znaną z Gwiezdnych Wojen. Więcej zobaczycie na zdjęciach, gdyż nie sposób opisać wszystkiego słowami.

Część 8A była opanowana w większości przez Strefę Fantastycznych Inicjatyw, czyli miejsce, w którym wszelakie projekty fanowskie (głównie inne konwenty) mogły wystawić swoje stoisko i pokazać się szerszemu gronu, zorganizować konkursy z nagrodami oraz wypromować wśród uczestników Pyrkonu. W tym roku niestety musieliśmy zrezygnować z wystawienia własnego stolika. W hali znajdowała się także strefa dziecięca z atrakcjami dla najmłodszych oraz gry wielkoformatowe, takie jak wielka mata do twistera czy olbrzymia jenga.

gamesroom na Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2018Hala oznaczona cyfrą 7 dostała gigantyczny Gamesroom z podziałem na gry karciane, bitewne oraz turniejowe. Do wypożyczenia była cała gama tytułów, a obsługę stanowiła brygada dobrze zaznajomionych z tematem Gżdaczy. Miejsce było otwarte przez całą dobę, więc jeżeli miało się problemy z zasypianiem, a pobyt w strefie gastronomicznej nie był Waszym sposobem na spędzenie czasu, zawsze można było rozegrać kilka partii w ulubioną grę.

Ostatnia część budynku, znana też jako 7A, została skolonizowana przez elfy, przybyszów ze Śródziemia, ocalałych z wojny nuklearnej oraz… kitowców z Power Rangers i ninja znanych z serii Naruto. To tutaj mogliśmy się dowiedzieć od profesjonalnych stalkerów i prawdziwychkitowcy power rangers na Pyrkonietwardzieli rodem z napromieniowanych pustkowi, jak rozpalić ogień czy przetrwać w dziczy, a także jak rozłożyć i złożyć broń. Tolkieniści chętnie dzielili się wiedzą z zakresu tworzenia kolczug, a kitowcy… No cóż, czekają na swoją okazję do świętowania zwycięstwa. Na środku hali zbudowano też arenę do rozgrywek Juggera – postapokaliptycznej gry nieco podobnej do futbolu amerykańskiego. Tylko w futbolu gracze nie są uzbrojeni po zęby.

Pawilon 15 – Goście i Maskarada

Był to najbardziej wysunięty na południe budynek na terenie MTP, a zarazem jeden z najważniejszych. To tutaj mogliśmy spotkać choćby Felicię Day, z którą spotkanie prowadził jeden z naszych byłych redaktorów – Krzysztof Kuczyński. Także tutaj, w Sali Ziemi odbywał się prestiżowy konkurs cosplay znany jako Maskarada. Niestety, stał się on na tyle prestiżowy, że nawet media nie otrzymały uprzywilejowanych miejsc, więc ciężko było o zrobienie zdjęć (chyba że ktoś miał naprawdę porządny obiektyw).

Pyrkon podszyty e-sportem

karczma hearthstone Na Pyrkonie 2018Od zeszłego roku coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność strefa sportu elektronicznego, choć mam wrażenie, że było nieco „biedniej” niż w 2017. Budynek 6, gdzie mieściła się wspomniana strefa, do zaoferowania miał rozgrywki w Hearthstone czy League of Legends (inne gry także się pojawiły, ale w mniej zauważalnym stopniu), konkursy z nagrodami (w tym bitwa na piankowe…. rurki?) oraz darmowy gorący kubek od firmy Knorr. Pojawiło się także kilka stoisk z technologiami i sprzętem komputerowym oraz bardzo ładnie wystylizowane na tawernę miejsce promujące Hearthstone czy też przypominające greckie klimaty ogrody od Asusa.

Pora na zakupy!

Nie samymi atrakcjami człowiek żyje. Jak wykazała nasza ankieta, której wyników nie zdążyliśmy opublikować, bardzo wielu z Was jeździ na konwenty, żeby zrobić zakupy. Na Pyrkonie na pewno dało się wydać naprawdę niemałe pieniądze. Raz, że hala wystawcówfigurki smoków na stoiskachbyła gigantyczna (był to najdłuższy budynek, nie licząc połączonych hal sypialnych), a dwa – można tu było znaleźć niemal wszystko. Japońskie słodycze, książki, mangi, komiksy, figurki, gadżety, gry planszowe i karciane, maskotki, plakaty… Po prostu wszystko, o czym może marzyć fan niemal dowolnej serii czy rozrywki powiązanej z fantastyką. No może poza męskimi lenonkami, których szukałem przez godzinę i nie znalazłem, ale podejrzewam, że gdzieś tam były ;-). Tutaj ponownie odsyłam do naszych galerii zdjęć, gdyż opisanie wszystkiego, co widziałem, zajęłoby kolejne kilka stron, a starałem się sfotografować wszystkie możliwe stoiska. Fotki znajdziecie >>TUTAJ<<.

Obóz dla uchodźców

Połączone hale o numerach 3 i 3A przeznaczono do spania. W wydzielonych taśmami sektorach można było rozłożyć śpiwór/karimatę/materac (niepotrzebne skreślić), by w cenie biletu móc się wyspać. Niestety miejsca zwyczajnie brakowało, mimo naprawdę dobrego zarządzania i ścieśniania uczestników do granic możliwości. Nie widziałem, żeby ktoś rozkładał się na wyznaczonych ścieżkach i przejście cały czas było drożne. Można powiedzieć, że to był bardzo socjalny sleeproom, gdyż na wydzielonych wielobokach naprawdę trudno było już w piątek znaleźć miejsce, aby choć zwinąć się w pozycji embrionalnej. Brakowało także pryszniców, ponieważ cztery kontenery (po dwa dla kobiet i mężczyzn) to o wiele za mało na te kilka/kilkanaście tysięcy ludzi, którzy spali na hali. Kolejki do ubikacji także były spore, ale na szczęście na zewnątrz dostawiono kolejne, które nieco rozładowywały ruch.

Jeść, pić i hałasować!

redbull na pyrkonieNa koniec zostawiłem strefę gastronomiczną, która oprócz hali (4) zajmowała także część dużego placu. Mogliśmy tu zakupić proste potrawy, takie jak zapiekanki czy pizze, ale także burgery, a nawet łososia. Z tego co zauważyłem, jedzenia do wyboru było stosunkowo niewiele, nawet wliczając w to parę foodtrucków, za to piwa nie brakowało. Zresztą po ilości kapsli i butelek można było spokojnie stwierdzić, że płynęło tam ono hektolitrami. Mimo tego raczej nie było awantur czy innych niepożądanych efektów, a konsumpcja utrzymywała się na kulturalnym poziomie. Poza tym Pokojowy Patrol przy dwóch z trzech wyjść kontrolował zawartość bagażu w poszukiwaniu przemycanego alkoholu.

To wszystko? Nie!

Jeżeli myślicie, że to już koniec, to się mylicie. Przecież do wykorzystania było jeszcze całkiem sporo przestrzeni między halami. W pobliżu strefy gastro rozłożył się Red Bull z wieżą okupowaną przez DJ-a, który serwował różnorodną muzykę taneczną. Ponadto mogliśmy za drobną opłatą postrzelać z karabinów (M4 i AK-47) i pistoletów ASG, stoczyć bitwę łuczniczą bezpiecznymi strzałami czy sprawdzić swoją sprawność na torze przeszkód. Ponadto ustawiono duży autobus, gdzie mogliśmy oddać krew, samochód z grami od wydawnictwa REBEL czy przenośne kino od Multikino, które emitowało dwa filmy. Jednym z nich na pewno był Rampage: Dzika Furia, drugiego natomiast nie pamiętam.

multikino na pyrkonie

Obsługa

Przy wydarzeniu takim jak Pyrkon pracuje naprawdę wiele rąk. Za ochronę odpowiadała firma Bokser i oprócz tego, że bywali czasem nieuprzejmi i trochę zagubieni, nie mam do nich większych zastrzeżeń. Wsparcia udzielał Pokojowy Patrol znany z Przystanku Woodstock (a już wkrótce Pol’and’Rock Festival), który najbardziej było widać przy sprawdzaniu bagaży, a w późnych godzinach wieczornych przy dwóch wejściach na Międzynarodowe Targi Poznańskie. Niestety skuteczność tych działań budziła wątpliwość przez brak zabezpieczenia trzeciego wejścia, które znajdowało się najbliżej wszelkich otwartych sklepów i to tamtędy bez przeszkód wnoszono dowolne produkty.

Nie można zapominać o medykach, których widziałem to tu, to tam. Na szczęście nie musiałem korzystać z ich pomocy, więc nie jestem w stanie ocenić sprawności działania, ale skoro media milczą, to raczej nic złego się nie wydarzyło.

Gżdacze trafiali się różni. Od takich, którzy po prostu liczyli na darmową wejściówkę za odstanie kilku godzin, po takich, którzy naprawdę starali się pomóc. Niestety jak co roku, byli oni w większości niedoinformowani, ale ten mankament kompensowały punkty informacyjne rozsiane po terenie festiwalu. O koordynatorach i organizatorach niewiele mam do powiedzenia, bo nie miałem z nimi w tym roku prawie styczności.

To, co najważniejsze i najlepsze w Pyrkonie

Jak dotąd starałem się opisywać to, co widziałem oraz jakie atrakcje na nas czekały. Ale nie o to tak naprawdę chodzi w Pyrkonie. Całą magią tego festiwalu są w większości… ludzie. Tak, Wy. Byłem sceptycznie nastawiony w tym roku, co wyjaśni akapit o tytule „Profesjonalizm”, który przeczytacie poniżej. Ale byłem świadkiem kilku sytuacji, które na nowo uzmysłowiły mi magię tego wydarzenia i przypomniały, dlaczego tak wielu ludzi ściąga co roku do Poznania.

  • tanczacy dinozaurCzłowiek się potyka i spada ze schodów. Niewysoko i raczej niegroźnie. Podbiega z dziesięć osób, podnoszą, pytają: „czy wszystko w porządku?”. Ewidentnie okazują troskę, ktoś proponuje, że odprowadzi do medyków.
  • Samotna osoba siada przy stoliku w strefie gastro. Po chwili przysiadają się trzy inne, pytając, czy mogą. Wciągają samotnika do rozmowy, stawiają mu piwo i ogólnie przejawiają bardzo sympatyczne podejście.
  • Grupa osób odbija sobie piłkę do siatkówki. Co jakiś czas ktoś podchodzi, staje w dużym kółku, piłka leci w jego stronę, odbija, kółko się rozszerza, żeby dopuścić kolejnego człowieka. Bez słowa. Tak po prostu. Jakby wszyscy się znali od zawsze.
  • Gry planszowe. Część osób spaceruje wśród grających. Gdzieś kończy się rozgrywka. Jeden ze spacerujących podchodzi i pyta, czy może się dołączyć. Witają go z otwartymi ramionami, jedna osoba nawet pomaga szukać krzesła dla nowego gracza.

Takich historii jest więcej i myślę, że wielu z Was było świadkami podobnych zachowań. Owszem, to dzieje się też na innych konwentach, ale tutaj… Tutaj jest potężna kumulacja. Na Pyrkonie tak naprawdę nigdy nie jest się samemu. Zawsze otacza Cię mnóstwo życzliwych ludzi, którzy chętnie pomogą, zapoznają się z Tobą i przedstawią swoim znajomym. Można się poczuć częścią czegoś większego i nigdzie indziej tego nie doświadczyłem w takim stopniu jak na Pyrkonie. I to dla tego uczucia warto na niego pojechać.

Profesjonalizm

O Pyrkonie można powiedzieć dużo dobrego. Ba, gdybym był zwykłym uczestnikiem, pewnie całkiem nieźle bym się bawił. Ale nie jestem. Jestem dziennikarzem, który przyjechał, jak co roku, odegrać swoją rolę w tym wszystkim. Wykonać swoją pracę i dopiero po tym wieczorem odsapnąć oraz poświęcić czas znajomym. I tutaj pojawia się pogarszające się z roku na rok traktowanie takich osób jak ja. Mamy coraz mniej praw, a coraz więcej się od nas wymaga. Tym razem jednak pewne granice zostały przekroczone. Moja praca była utrudniona tak bardzo, jak tylko jest to możliwe. Dość powiedzieć, że jako akredytowany medialnie dziennikarz nie miałem żadnych dodatkowych uprawnień. Byłem uczestnikiem z większym identyfikatorem i dodatkowymi obowiązkami. Powiem więcej, nie mogłem się nawet zarejestrować na żadne prelekcje, ponieważ do tego musiałbym wcześniej kupić bilet, a w wielu przypadkach (nie zawsze) nie chciano wpuszczać mediów na sale nawet na „kilka zdjęć”. Od blisko trzech lat nie mamy też uprzywilejowanego wstępu na Maskaradę, co jest ewenementem na skalę krajową, bo na żadnym innym wydarzeniu (mimo że bywałem na większych i w kraju, i za granicą) nie spotkałem się z czymś takim. A narzucane są nam terminy i warunki (często nie do zaakceptowania, szczególnie przez taki portal jak nasz). Z roku na rok jest też coraz mniej patronów medialnych i współprac, nie mieliśmy też gdzie naładować sprzętu, ponieważ media room nie był media roomem i nie mieliśmy do niego wstępu, chyba że otrzymaliśmy specjalną naklejkę (a te dostawali głównie patroni medialni, których oficjalnie było dwóch plus osoby, które miały trochę szczęścia).

Ze Strefy Fantastycznych Inicjatyw też musieliśmy zrezygnować ze względu na niesprzyjające warunki. Coś, co w założeniu miało wspomagać mniejsze działalności fandomowe, narzuca warunki, które wymagają od nas pewnych inwestycji i wzięcia trzech dni urlopu, bo kiedy próbowaliśmy negocjować sprzyjające warunki godzinowe, okazało się, że nie ma takiej możliwości i ponieślibyśmy konsekwencje finansowe. Czy to jest fair wobec ludzi, którzy i tak sporo poświęcają, żeby szerzyć wieść o wydarzeniach w kraju, praktycznie nic z tego nie mając w zamian?

Obecność na Pyrkonie kosztuje nas coraz więcej i coraz trudniej nam nie tylko się pojawić, ale i sprostać oczekiwaniom, które się nam narzuca. A to wszystko pod przykrywką słowa „profesjonalizm”, które jest ewidentnie nadużywane, bo właśnie takie traktowanie mediów jest nieprofesjonalne.

Słowo na koniec

Jeżeli dobrnęliście do tego punktu, to muszę Wam pogratulować wytrwałości. Chcę zaznaczyć, że nie byłem w stanie być wszędzie i o każdej porze, a i opisanie wszystkiego, co chciałbym opisać, zajęłoby kolejne kilka stron i wtedy nikt by tego nie przeczytał w całości. Mam nadzieję, że relacje moich kolegów uzupełnią to, o czym ja nie wspomniałem. Jak już napisałem: warto pojechać na Pyrkon. Może nie dla programu czy atrakcji, bo te stają się nieco powtarzalne i trudno o coś nowego, coś, czego jeszcze nie było. Dużym i dobrym krokiem było zaproszenie Felicji Day, bo oznacza to otwarcie się w kierunku szerszej publiczności niż dotychczas. Natomiast warto pojechać, żeby stać się na te 2-3 dni częścią czegoś, co będziecie wspominać jeszcze długo.

Specjalne podziękowania dla firmy Black Monk

W tym miejscu jeszcze chciałbym podziękować firmie Black Monk za zaproszenie nas na specjalne VIP Party, na którym mogliśmy usłyszeć (i później napisać w TYM ARTYKULE) na żywo o planach wydawniczych na najbliższy czas, a w sobotę spotkać się z Felicją Day na specjalnym, zamkniętym meecie, z którego materiały pojawią się niebawem. Dziękujemy za wieloletnią współpracę i mamy nadzieję, że będzie ona kontynuowana na co najmniej tak wysokim poziomie jak dotychczas!