Polcon. Była to XXIX(29) edycja jednego z najstarszych festiwali fantastycznych w Polsce. Jego tradycja sięga daleko wstecz. Co ciekawe, jest organizowany w różnych miastach i przez różne organizacje. Jak wyglądało to w roku 2014? Postaram się opowiedzieć to, co sam widziałem i czego miałem okazję doświadczyć.

O, konwent!

namioty wystawcy na Polconie 2014Bielsko-Biała jest dosyć małym miasteczkiem, do którego dojazd nie jest tak dobry, jak choćby do Katowic. Podróż busem z Krakowa zajęła mi około dwóch i pół godziny. Jako że przez rok mieszkałem w tym miejscu, nietrudno mi było znaleźć Wyższą Szkołę Administracji, w której odbywał się festiwal. Samo miasto i jego ciasne uliczki (które porównać można do okolic krakowskiego rynku) pogłębiały kameralność wydarzenia, o której opowiem dokładniej w dalszej części tego tworu. Stanowiska akredytacyjne umieszczono z wystawcami pod namiotami, a przed budynkiem A oraz w samym budynku zaraz na wejściu. Już w czwartkowy wieczór widziałem niemały ruch, co ze względu na środek tygodnia, lekko mnie zaskoczyło.  akredytacja festiwalu fantastyki Polcon 2014Musiałem chwilę zaczekać przy stanowisku biletowym przeznaczonym dla mediów, gości etc. Rozejrzałem się przy okazji po pozostałych miejscach i zauważyłem brak komputerów. Jedynie wydrukowane listy uczestników z przedpłatami. Normalnie postawiłbym na tym gruby minus, jednak kolejek nie było, a sam proces przebiegał bardzo sprawnie i bez opóźnień. Da się? Po odnalezieniu mojego nazwiska na kartce, otrzymałem ładny identyfikator koloru pomarańczowego (zwykli uczestnicy mieli czerwone) w grubej, gumowej oprawie, smycz i papierową torbę (podobną do tych pyrkonowych). W środku znalazłem informator z regulaminem, reklamami i punktami programowymi posortowanymi godzinowo. Wszystko ładnie złożone i czytelne. Oprócz tego były zniżki na towary wystawiane na festiwalu i do okolicznych punktów gastronomicznych (na przykład pizza zamawiana przez pewien portal internetowy) i poskładana kartka A3 z piękną, czytelną i wielką tabelą programową i mapkami budynków konwentowych.

Zwiedzania nadszedł czas

znaki orientacyjne do sal na PolconieMiałem sporo wolnego czasu, więc postanowiłem pozwiedzać. Na pierwszą ofiarę wybrałem budynek B, w którym odbywały się atrakcje. Większość sal prelekcyjnych znalazła się właśnie tam. Przemykając korytarzami zauważyłem tu także foto-studio, Oculusa (specjalne okulary do gry), salę przeznaczoną na symulator mostka statku kosmicznego „Artemis”, dawne gry i sale literackie, gdzie można było spotkać znanych pisarzy. I tu także przeżyłem pozytywne zaskoczenie frekwencją, ponieważ na atrakcjach widziałem niemało ludzi. Następnym celem był budynek A. Zanim do niego wszedłem, zajrzałem na stoiska, które jak wspomniałem wcześniej, ustawiły się pod namiotami przed wejściem. Ten element także nie zawiódł. Masa gadżetów RPG-owych, wytwory rękodzielnicze z drewna, gliny etc. (naszyjniki i takie tam), kubki, maskotki, koszulki, karty do gry, figurki i cała masa innych rzeczy, w które i ja bym się z chęcią zaopatrzył ;-). Szczególnie łasy jestem na metalowe kości do gry…scena teatralna na Polconie 2014Po przejściu przez tę strefę kupiecką, przekroczyłem w końcu wrota budynku A. Mym oczom ukazała się akredytacja oblepiona plakatami Polconu i kolejne stoiska. Jedno z pięknymi rękodziełami, jak na przykład kieliszki ze złotymi wzorami i kosmetykami oraz stanowiskiem profesjonalnej makijażystki, drugie z książkami fantastycznymi (ogrom książek!) i trzecie z grami planszowymi. Prócz tego zauważyłem kilka reklam organizacji konwentowych i związanych z fantastyką. Po lewej od wejścia była spora sala teatralna, po prawej korytarz do dalszych zakamarków szkoły. Zakamarki okazały się być sporą przestrzenią. Na parterze znalazłem kolejnych wystawców oferujących militarne gadżety. Obok przedstawiciele Pyrkon przekonywali przechodniów do odwiedzenia Poznania w trakcie trwania kolejnej edycji tego festiwalu. Jakby musieli kogokolwiek przekonywać ;-).statuetka zajdlaPo lewej stronie można było zagłosować na swoich faworytów do nagrody Janusza A. Zajdla i z bliska przyjrzeć się samej statuetce, po prawej każdy mógł obejrzeć, pogłaskać i wspomóc świnki morskie. Na końcu przejścia kusiło nas dobre jedzenie. I to nie jakieś fast foody, ale prawdziwe mięcho (pieczeń), ziemniaki, fasolka, zupy itp. Każdego dnia oferowano coś innego. Pycha! Piętro wyżej znalazłem wypożyczalnię gier planszowych i karcianych wraz ze stolikami żeby było gdzie grać ze znajomymi i nie tylko. Jeszcze wyżej mieliśmy możliwość zagrać sesje RPG i LARP-y prowadzone przez doświadczonych (zwykle) mistrzów gry. Z rzeczy niestandardowych znalazłem jeszcze salę Star Wars, gdzie rezydowało głównie polskie stowarzyszenie Mandalorian, sala dla dzieci i dyżurka dla autorów książek.  Ufff… Jak sami widzicie, budynki były olbrzymie i bez problemu mogły przyjąć znacznie więcej ludzi niż się pojawiło… Za oknem już od dawna panował mrok, więc zakończyłem zwiedzanie i udałem się do budynku sypialnego. Dwa piętra pustych sal lekcyjnych to i tak za dużo jak się okazało. Pokoje świeciły pustkami.

Początek weekendu – piątek z Polconem

Niestety nie udało mi się długo pospać. Bezsenność. Dzięki temu jednak mogłem stosunkowo wcześnie wrócić do cieszenia się festiwalowymi atrakcjami. Tutaj wspomnę od razu o czwartym budynku, który przeznaczono na prysznice. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że na około 1500 osób jakie pojawiły się na Polconie, wyposażenie dwóch łazienek (podział na płeć) składało się z dwóch kabin i jednego bojlera… Jak się już pewnie domyślacie, taka kombinacja oferowała przymusowy Ice Bucket Challenge. Dzień obfitował w masę ciekawych atrakcji, które były na bardzo dobrym poziomie. Biorąc pod uwagę także spotkania autorskie i prelekcje prowadzone przez pisarzy, nie miało się za dużo czasu na nudę. prelekcja oblegana podczas PolconuZauważyłem także wysoką frekwencję uczestników atrakcji. Podczas obchodu sal miałem czasem problemy, żeby się wcisnąć do środka. Jest to o tyle dobry wynik, o ile samych uczestników konwentu nie było wielu. Miałem też odrobinę czasu, którą przeznaczyłem na wywiad wśród nieszczęśników, którzy akurat mi się nawinęli. Szybko zorientowałem się, że wcale niemałą grupą są organizatorzy konwentów fantastycznych z całej Polski, przedstawiciele mediów i sklepów branżowych i starzy wyjadacze wsławieni w różnych dziedzinach fantastyki. Miejscami przypominało to luźne spotkanie biznesowe aniżeli imprezę masową. Odnoszę wrażenie, że niewielu ludzi „świeżych” zdecydowało się wpaść na Polcon.

Cosplay time

cosplayPolcon jest konwentem stricte fantastycznym, toteż cosplay nie jest tak obfity jak na imprezach mangowych. Poza tym wyszło kameralnie, więc liczba występów, a tych było 11 lub 12, nie powinna nikogo zaskoczyć. Sala teatralna świeciła pustkami. Wypełniono może 1/3 miejsc. Sam zająłem bardzo dobre miejsce w pierwszym rzędzie, które przysługiwało mi jako przedstawicielowi mediów. Prowadzącym okazał się Jakub Ćwiek, którego, mam nadzieję, nie muszę Wam szczegółowo przedstawiać. Jego zdolności sceniczne oceniam jako całkiem niezłe i z chęcią częściej oglądałbym konkurs strojów z jego zapowiedziami. Teraz zaburzę nieco chronologię, gdyż chciałbym opisać kilka różnych aspektów tej atrakcji, a nie chcę ich ze sobą pomieszać. Zacznijmy od najważniejszego, czyli od występów i strojów. Poziom był bardzo dobry. Może nie światowy, ale jednak było na czym zawiesić oko. Zdjęcia znajdziecie na naszym Fanpage i w dziale galeria strony www (jako odnośniki do konkretnych galerii na fanpage). Prowadzenie Pana Ćwieka również było bardzo zadowalające. Co się nie udało? Sprawy techniczne. Miałem wrażenie, że obsługa techniczna gali to jakieś uczniaki. A to światło i muzyka zostały włączone za późno/za wcześnie bądź w ogóle, innym razem puszczono oprawę do nie tego występu, który został zapowiedziany i dopiero po minucie techniczni zareagowali na brak występu… Po dobrych 10 – 15 minutach „naprawiania” usterki, powtórzono błąd… Zakazano też fotografom robić zdjęć z lampami błyskowymi i zapewniono, że będą mieli dostatecznie dużo światła, co było zwyczajnie nieprawdą. Światło było rzadko i mało. Trzecim aspektem konkursu było zachowanie mediów. Dostaliśmy specjalnie pierwszy rząd, żeby nikomu nie przeszkadzać itd., a mimo to kilku ludzi przykleiło się do sceny. Pół biedy jakby jeszcze starali się nie wystawać za bardzo ponad jej krawędź, ale nie. Część zwyczajnie sobie stała i zasłaniała występy. Nawet kiedy zareagowałem i klepałem po ramieniu pokazując, żeby usiedli i informując, że zwyczajnie zasłaniają, zostałem przez jednego takiego geniusza zignorowany i skwitowany słowami, że on jest z mediów i nagrywa. CAŁY PIERWSZY RZĄD BYŁ Z MEDIÓW PANIE KOLEGO PO FACHU. Eh. Totalny brak kultury medialnej. Niestety nie zostałem na ogłoszeniu zwycięzcy, gdyż musiałem szybko przemieścić się na LARP-a, którego miałem prowadzić. Późnym wieczorem/nocą wróciłem do szkoły sypialnej.

Sobota

autobus krwiodawcySobota była właściwie powtórką piątku, z tą różnicą, że było jeszcze więcej ludzi, atrakcje zupełnie inne, lecz nadal ciekawe i było bardziej upalnie. Przynajmniej do momentu gigantycznej ulewy, która pojawiła się po wstępie złożonym z odległych grzmotów piorunów. Wieczorem punktami kulminacyjnymi był pokaz Fireshow, ogłoszenie wyników „Pucharu Mistrza Mistrzów”(zwyciężył Władysław Kasicki "Włodi") i uroczystość przyznania „Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla” dla najlepszych pisarzy fantastycznych. Zwycięzcami są Anna Kańtoch za opowiadanie „Człowiek nieciągły” oraz Krzysztof Piskorski za powieść „Cienioryt”. Gratulacje! Więcej niż słowa, opowiedzą zdjęcia, gdyż naprawdę nie mam tu nic do dodania. Dzień festiwalowy odbył się bez usterek, za co pochwalam organizację.

Podsumowania nadszedł czas…

Miałem spore oczekiwania wobec legendarnego Polconu. Wyobrażałem sobie wielką imprezę na sześć tysięcy ludzi, autorów z górnej półki, atrakcji na najwyższym poziomie, świetnych strojów i braku większych wpadek. I dostałem wszystko prócz ilości uczestników. Festiwal był bardzo udany. Kameralność ma swoje zalety, choć w tym wypadku wydaje mi się, że działa na niekorzyść organizatorów. Szczególnie, że tak jak wspomniałem wyżej, sporą część odwiedzających stanowili stali bywalcy. Ludzie, którzy się nawzajem w ten czy inny sposób znają. Czuło się też klimat dobrej imprezy fantastycznej. Pytając o zdanie i ocenę, dostawałem zwykle odpowiedź, że nie ma się do czego przyczepić i jest „fajnie”. Lokalizacja też była bardzo dobra. Cztery budynki bardzo blisko siebie, blisko z dworca, spokojna okolica, dostępność sklepów i lokali gastronomicznych. Liczbowo? Mocne 8/10.

Ocena ogólna: 8/10

Lokalizacja: 8/10

Organizacja: 7,5/10

Ocena uczestników:7,5/10

Tagged Under